|
Rób to, co lubisz, a nigdy nie będziesz pracował.
[edit w 2012] Nie nie nie! To wszystko już nieprawda!
Pojawiają się w internetach różne takie kompromitujące zdjęcia ;), czas zatem najwyższy wystosować odpowiedź.
Stodwójka a przepustowość. Wjeżdżam ’20’ na FAT, na przystanku pusto - musiało przed chwilą pojechać spóźnione ’24’. Faktycznie - doganiam je przy
Gajowickiej lub Hallera. Odpuszczam cykl ale zaraz znów mu siedzę na ogonie. Przez ”Urząd Pracy” (gdzie przepustowość tramwajowa leży i kwiczy) oraz każdy
kolejny przystanek czy sygnalizację przejeżdżamy we dwóch (wszak przystanki na 3x105N pasują jak ulał dla 2x102Na), aż do ostatniego wspólnego przystanku -
”Rynku”. Zaoszczędziłem sobie oraz reszcie tramwajarskiego towarzystwa po minimum 2 minuty spóźnienia. Numer nie do powtórzenia przy użyciu stopiątek w składach -
w końcu już na kursie mówią, że stodwójka to kieszonkowy tramwaj - wszędzie się zmieści...
204WrAs a śliska szyna. Ruszanie na minimalnym prądzie + nastawnik na jeździe pulsacyjnie non stop do następnego przystanku = vmax 30km/h (linia ’4’, gdzieś na Hallera).
Stodwójka a rozkład jazdy. Miałem przyjemność dokonać pewnego porównania, jakiego swego czasu dokonać bardzo chciałem. Otóż po ujeżdżaniu (stopiątkami) przez kilka
dni ’piątki’ przyszła kolej na ’20’ (stodwójką) - wyjazd i pierwsze kółko jako ’5’. Tam, gdzie jeszcze wczoraj zdążałem przelecieć przez
kolejne sygnalizacje, przegub nie miał szans... Sprawa dotyczy conajmniej odcinka pl. Dominikański - Hala Targowa. Tym samym mit ”stodwójka potrzebuje dłuższych czasów
przejazdu” został potwierdzony.
Stopiątka a komfort pracy. Nie lubię nożnych zadajników jazdy. Są ”bezduszne”. Na dodatek stopiątki są o tyle ”głupimi” tramwajami, że potrafią
się nabawić awarii, która nie wiadomo skąd się wzięła, czasem równie nagle znika, a jeśli nie - ciężko ją określić wpisując ”w zeszyt” tak, by
mechanicy potrafili (i chcieli...) ją naprawić. Że wspomnę tylko o odpuszczającym na postoju lub - przeciwnie - łapiącym w czasie jazdy hamulcu szczękowym albo o stacyjce
rozłączającej jazdę, ale - żeby nie było zbyt prosto - tylko przy próbie rozpędzenia tramwaju przy dużym obciążeniu (skład pełen ludzi, linia ’10’ przed godziną 16,
ul. Legnicka, kierunek Leśnica).
Protram a radość z jazdy. Dżojstik, wbrew pozorom, duszę ma. To nie to, co korba, ale też trzeba go wyczuć, kształtując tym samym indywidualne charakterystyki rozruchu i
hamowania (no, może przesadzam, ale silniczkom pilotującym dla bezmózgów mówimy nie!). A skoro tak, radość z jazdy jak najbardziej istnieje!
<<< jeśli potrzebujesz menu górnego | << główna | < galeria tramwajowa
|
|