Pierwsze godziny w Turcji. Skąpe światło dodawało tylko aury tajemniczości nieznanym miejscom i w ogóle nowej rzeczywistości. Oczywiście wiedziony instynktem fotograficznym musiałem się zapuścić tam, gdzie turyści raczej nie zaglądają – na ulicę o wdzięcznej, toaletowej nazwie, którą można dotrzeć (na co liczyłem patrząc z dołu) na sympatyczny „punkt widokowy” pod upuszczoną kamienicą w biednej dzielnicy, z widokiem na metro (piąte foto). Tematy zdjęciowe były tam bardzo ciekawe: rozpadające się domy, pranie rozwieszone na sznurach w poprzek ulicy, snujące się bez celu dzieciaki – niestety czasem nie mam odwagi fotografować takiej „intymności” tubylców, więc takich zdjęć tutaj nie znajdziecie.
/// Stambuł, październik 2016