W słoneczny niedzielny poranek nie było chętnych do czerpania z wodopoju, mogłem więc w ciszy kontemplować drewnianą chatynkę skrywającą źródło Rudolfa. A chatka wyglądała dokładnie jak Czechy: wykonana misternie lecz trochę zaniedbana, z popękaną posadzką z lastryko i pełnym oszkleniem okien. Nie było farby w spreju, potłuczonych butelek po piwie ani pestek słonecznika, choć jeden drobny akt wandalizmu można tu dostrzec. Sprawiała wrażenie, że jeśli się kiedyś rozpadnie, to ze starości, lecz z pewnością nie zostanie rozkradziona, podpalona ani zdewastowana.
/// Mariánské Lázně, marzec 2014