Taki obrazek z okna autokaru na podejściu do Wschodniego Sarajewa, w krajobrazie którego wyróżnia się głównie pas startowy tutejszego lotniska. Podróżując z Belgradu do Sarajewa polecam wybrać ten środek transportu kosztem kolei ze względu na piękne widoki. Tych widoków oczywiście tutaj nie uświadczycie, ponieważ nawet mając aparat przygotowany do strzału ciężko z okna coś popełnić.
Miasto półksiężyca oraz śladów wojny.
Na pierwszym planie widać muzułmański cmentarz.
Z długiej ręki. ;)
Sarajewo o zmierzchu – zdecydowany numer jeden całej wyprawy, choć zdaję sobie sprawę, że zdjęcie nie oddaje chwili. Tuż po zachodzie słońca minarety meczetów rozświetlają się, muezini zaczynają nawoływać wiernych do modlitwy, a ich śpiewy niosą się echem po całej kotlinie. Niesamowicie widowiskowy moment.
Stare Miasto sprawia bardzo pozytywne wrażenie. W znacznej części jest oddane pieszym, można więc tu nieco odpocząć od bałkańskiego szaleństwa motoryzacyjnego.
Alipašino Polje. Tak jak całe miasto, tak i to blokowisko nosi wiele śladów wojny. Bardzo wymowne natomiast są sposoby, w jaki te ślady na szybko łatano, żeby tylko dało się mieszkać. Na tym zdjęciu rzucają się w oczy na przykład „łaty” w miejscu zniszczonych „wielkich płyt”.
Ten budynek najwyraźniej zaliczył pożar.
Ten z kolei budynek wypatrzyłem już z trolejbusu, wiozącego mnie z dworca autobusowego do centrum, a uwagę moją zwrócił ażurowym „wzorkiem” na balkonach. Tyle że to nie jest wzorek. Wyobraźcie sobie, co się tu musiało wydarzyć w czasie wojny. A teraz funkcjonuje sobie tutaj piwna knajpa… Tak efektownych śladów ostrzału więcej nie znalazłem.
Takie małe jebut! na dwie kondygnacje.
Wieża telewizyjna.
We wschodniej części Sarajewa (nie mylić ze Wschodnim Sarajewem – takie tam niuanse podziału administracyjnego Bośni i Hercegowiny) jest mnóstwo meczetów, ponieważ większość mieszkańców tej dzielnicy stanowią muzułmanie.
Typowa zabudowa sarajewskiego Starego Miasta, choć to już jego obrzeża – z ulicami wznoszącymi się ku szczytom pagórków otaczających miasto.
Kolejny transfer z tojtoja, zawierający kilka nowych obrazków, pozbawiony kilku starych oraz prezentujący nową jakość paru kolejnych.
3 Comments
jako że mocno – niestety na tę chwilę metaforycznie, nie mniej – siedzę w Bośni i szykuję się do dużego dokumentu tam, mocno cieszą mnie Twoje ex-jugo wrzutki z ostatnich dni. w zeszłym roku latem nie było już połączenia kolejowego Belgrad-Sarajevo, z racji nierentowności, nieoficjalnie też z racji stałych tarć politycznych serbia – srpska republika bih – bih.
Cieszę się, że Cię cieszą. ;) Nierentowność pociągu jakoś mnie nie dziwi, skoro ten kurs jechał strasznie naokoło (zdaje się że przez kawałek Chorwacji; bezpośrednia trasa przez góry jest podobno nieprzejezdna od czasu wojny), przez cały dzień i miał nieprzewidywalny czas przejazdu. Kursów autobusowych jest więcej, zabierają tylko pół dnia dając w zamian piękne widoki i są chyba nawet tańsze od pociągu. A dokument chętnie obejrzę jak już powstanie.
Kawałek dokumentu jest tutaj: http://www.pawelstarzec.com#makeshift
Generalnie historia o obrzeżach wojny – w ramach rozłamu i separacji Srpskiej Republiki BiH trzeba było szybko przeprowadzić czystki etniczne i migracje ludności; do tego celu konieczne było zorganizowanie obozów przejściowych/koncentracyjnych (detention camps). Powstawały w improwizowanych lokacjach – szkołach, hotelach, szpitalach, halach sportowych. Gwałcono, torturowano, zabijano i trzymano tam w nieludzkich warunkach setki ludzi. Po wojnie większość z tych budynków wyremontowano i przywrócono pierwotną funkcję; najjaskrawszym przykładem jest hotel pod Visegradem, ktory przez całą wojnę służył za miejsce zwożenia najatrakcyjniejszych kobiet; przeżyło ich około 10 z ponad 100, dziś jest tam luksusowe spa.
historia bośni w pigułce…